środa, 29 stycznia 2014

CHAPTER THREE

Przebudziłam się wczesnego ranka. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w ściany. Co mam zrobić? Nie wiem co będzie z rodzicami, Edem i moimi przyjaciółmi... Czy oni już wiedzą, że mnie nie ma? I tak nigdzie mnie nie znajdą. Bez mojej pomocy.

Postanowiłam ubrać się i zejść na dół, byłam strasznie głodna i miałam nadzieję, że będzie coś w kuchni bo na pewno nie poproszę Harry'ego. Przez niego już nigdy nikomu nie zaufam. Nienawidzę tego jak spokojnie podchodzi to tego, że mnie porwał. Wydaje się, że nie obchodzą go żadne konsekwencje, on jest pewien, że z żadnymi nie będzie się musiał mierzyć. Czego on ode mnie oczekiwał? Weźmie mnie za żonę i będziemy mieć szóstkę uroczych dzieci? A może kręci filmy pornograficzne? Ta wizja mnie rozproszyła i postanowiłam się nie dołować. Ciężko będzie teraz znaleźć drogę ucieczki, nie ma mowy abym trafiła do piwnicy przykuta kajdankami. Kto normalny tak robi? Właśnie, normalny.

Na  blacie w kuchni leżało jabłko, które po chwili chwyciłam. Wyjrzałam przez szklane drzwi na zewnątrz. Harry siedział z gitarą na małym tarasiku. Zaciekawiona wyszłam. Palce chłopaka wygrywały piękną melodię. Czego jeszcze o nim nie wiem?

-Wiesz, gdybyś mnie nie więził, uznałabym cię za dobrego gitarzystę, ale zrobiłeś to, więc jesteś beznadziejny.
Harry gwałtownie odwrócił się i obdarzył mnie uśmiechem. Cholera, cała się telepałam, na sobie miałam tylko za krótkie shorty ( wszystko sobie przemyślał, bo każda para jest za krótka) i za dużą koszulkę chłopaka. Zauważył to, dlatego położył mi na ramionach swoją bluzę. Strzepnęłam ją i weszłam do środka.
-Uznam to za komplement, skarbie.
Zawołał za mną i wszedł do pomieszczenia zamykając mi przed nosem drzwi, machając kluczem i wsadzając do kieszeni z głupim uśmieszkiem. Posiadanie nade mną kontroli dawało mu  satysfakcję.
-Zrobiłem ci śniadanie, które tym razem masz zjeść w całości.
Postawił przede mną tacę pełną jedzenia jak wczoraj. Byłam za bardzo głodna żeby protestować. Harry uśmiechnął się.
-Czekam na ciebie w salonie. Obejrzymy coś.
Jak zwykle to nie była prośba. Nie zamierzam siedzieć obok niego i oglądać z nim telewizji. On jest chory psychicznie, ale po wczorajszym dniu, kiedy przedstawił mi 'konsekwencje' wybryków, miałam wątpliwości, czy mogę cokolwiek zaprotestować...

Zjadałam posiłek po czym ruszyłam w stronę chłopaka. Siedział wyciągnięty na sofie. Mój wzrok padł od razu na odsłoniętą klatkę piersiową Harry'ego. Był umięśniony i wytatuowany. Od zawsze uwielbiałam tatuaże, kochałam oglądać wzory i poznawać ich znaczenia. Uważam, że to dobry sposób na przedstawienie siebie bez mowy.
-Możesz dotknąć Vanesso.
Mężczyzna wyrwał mnie z zamyślenia, przypominając, że wciąż się gapię. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.
-Po prostu lubię tatuaże, nie przeceniaj się.
-Pode mną miałabyś lepszy dostęp.
-Jesteś obleśny.
-Tobie się podobam.
-Wmawiaj sobie.
Jeszcze nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś bardziej irytował mnie niż Ed. Widocznie był mój szczęśliwy dzień bo właśnie znalazłam.

Oglądaliśmy jakich film romantyczny, to ma być jakiś żart? Para filmowa non stop kleiła się do siebie całując i obmacując, czułam się niezręcznie oglądając to z nim. Harry obserwował mnie za każdym razem, kiedy na ekranie pojawiała się jakaś gorąca scena.
-Dobra ja spasuje.
Nie wytrzymałam kiedy atmosferę między nami można było złapać w wsadzić do kieszeni. Triumf na twarzy mężczyzny był nie do wytrzymania. Stanęłam usiłując się uspokoić. Wróciłam się do Harrego i z wyrzutem oznajmiłam mu wszystko.
-Dlaczego to wszystko?! Po co? Co masz zamiar ze mną zrobić, co? Zrób to teraz! Mam dość czekania na to co ma się wydarzyć, jasne?
Rysy jego twarzy zmieniły się. Wstał i podszedł do mnie, usiłował mnie jakoś uspokoić, ale nie dawałam za wygraną.
-Myślisz, że się nie boję?! Odkąd tutaj jestem śnią mi się koszmary! A obok mnie nie ma nikogo, aby powiedzieć mi, że to zły sen! Mam dość.
Łzy leciały mi po twarzy strumieniami. Cała złość ostatnich trzech dni kipiała ze mnie. Okładałam jego klatkę piersiową niczym worek treningowy.
-Dlaczego mi to zrobiłeś Harry? Czym sobie zasłużyłam?
Spytałam cicho, kiedy mocno złapał mnie za nadgarstki. Nie miałam siły protestować, kiedy uniósł mnie i usadził sobie na kolanach. Byłam taka zmęczona... Wolę zasnąć, i  się nie budzić. Płakałam w tors Harrego. Ironia. To przez niego płakałam i to przez niego teraz czuję się bezpieczniej. Jego ramiona stały się moim chwilowym azylem.
-Van, proszę cię, już nie płacz. Przepraszam za to co robię, ale nie potrafię ci tego wytłumaczyć, musisz mnie na razie zrozumieć wszystko ci wyjaśnię w swoim czasie. Musisz wiedzieć, że nie mam zamiaru cię skrzywdzić, a wręcz odwrotnie.  Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz koszmary? Musisz się przyzwyczaić, że teraz to jest twój dom.
Już nie płakałam, cicho siedziałam sobie wtulona w mężczyznę. Nie obchodziło mnie już w tej chwili nic. Nie wiem co jest grane, ale zaczynam mieć wrażenie, że Harry coś przede mną ukrywa, lub kogoś... Położyłam dłoń na jego szyi a jego ręce wślizgnęły się pod moje kolana, tak że teraz głaskał moje uda, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę i rumieńce. Delikatne muśnięcia jego palców uśpiły mnie w jego ramionach.


Harry's poof*

Van, zasnęła mi na kolanach. Głaskałem ją po włosach i nie mogłem wyzbyć się wyrzutów sumienia. Miała koszmary... prawdopodobnie przeze mnie a mnie przy niej nie było... Nie mogę jej teraz wszystkiego wyjaśnić.

Obiecałem sobie, że muszę jakoś umilić jej życie. Oczywiście muszę trzymać ją na dystans, co szczerze powiedziawszy strasznie mnie boli. Ona jest taką dziewczyną, której nie da się lekceważyć. Zaraża uśmiechem, jest seksowna i zawsze ma coś sensownego do powiedzenia. I dlatego muszę to robić. Gdybym pozwolił sobie na całkowite zaprzyjaźnienie z nią spełniłbym jej prośbę i z całą pewnością puściłbym ją wolno, a tego nie mogę zrobić. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał zamykać jej w piwnicy, na samą myśl robi mi się niedobrze...

Uniosłem dziewczynę w górę, jej klatka piersiowa bezwładnie przylegała do mojego ciała, a jej głowa spoczywała na moim ramieniu. Muszę jakoś załatwić sprawę z koszmarami. Wszedłem do pokoiku na poddaszu i ułożyłem Van lekko na łóżku. Zdjąłem z niej niewygodne dżinsowe shorty, zostawiając ją jedynie w mojej koszulce. Przygryzłem wargę, nigdy nie mogę oderwać od niej wzroku. Była niewinna i seksowna jednocześnie. Stanowiło idealne połączenie z jej niezwykłą inteligencją. Przykryłem jej ciało białą puchową kołdrą.

Przyniosłem materac do jej pokoju i rozłożyłem go obok okna. Pościeliłem sobie wystarczająco miękko. Tak właśnie zamierzam jej pomóc z koszmarami. Oczywiście wstaję zawsze grubo wcześniej od niej, więc będzie miała zapewnioną prywatność.

Vanessa's poof*

Dzisiejszą noc przespałam bardzo spokojnie, drzemałam idealnie twardym snem i to było mi potrzebne. Wyrwał mnie z niego ból w okolicach podbrzusza. O nie... Tylko nie to!  Szybko stanęłam na równe nogi a moim oczom ukazał się duży materac z drugiej strony łóżka tuż obok okna. Czy to możliwe, że Harry tu spał?

Poszłam zająć się moim problemem do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, cały czas towarzyszył mi nieprzyjemny ból brzucha. Zawsze podczas mojej 'kobiecej sprawy' denerwujący ból nie odstępuje mnie na krok, a cały dzień chodzę jak struta. A teraz zastanawiam się jak to przekazać Jemu. Czuję, że to będzie strasznie niezręczne.. Chcę zapaść się pod ziemię w tej chwili.

Harry siedział w kuchni i przygotowywał dla mnie śniadanie. Jego włosy nadal były w nieładzie i lekki zarost pojawił się na jego twarzy. Z bólem stwierdziłam, że wygląda niesamowicie przystojnie!
-Spałeś w moim pokoju?
Spytałam z ciekawością próbując trochę odejść od tematu, który za chwilę muszę poruszyć.
-Tak.
-Dlaczego??
-Nigdy nie wiem, co zrobisz w nocy. Z twojego okna można uciec, a po za tym skarżyłaś się na koszmary, więc teraz będę blisko.
Tym pierwszym wkurzył mnie jak zwykle ale z drugiej strony, dziękowałam mu w duchu. Nienawidziłam być sama na piętrze...
-Um... po części... dzięki.
-Nie ma za co kochanie.
Przestałam go już upominać, aby skończył z pieszczotliwym nazywaniem mnie. To jak walka z wiatrakami...
-Harry... wiesz, yyy
Cholera! Krępuje mnie już sam jego wzrok.
-Jestem dziewczyną jasne?Wiesz co to znaczy, prawda?
Na twarzy Harry'ego nie było cienia zmieszania. Podszedł do mnie.
-Wiem co to znaczy słońce. I nie rozumiem dlaczego się rumienisz, ale robisz to pięknie. Wszystko czego teraz potrzebujesz jest w dolnej półce w łazience. Znajdziesz tam niebieską kosmetyczkę.


Zostawiłam roześmianego mężczyznę w kuchni i ruszyłam pędem do łazienki. Otworzyłam kosmetyczkę, która była wyposażona nawet w tabletki przeciwbólowe. Powinno mnie dziwić, skąd ma te wszystkie rzeczy, lub planował to porwanie od tygodni.

Ból zelżał pod wpływem proszków. Zjadłam śniadanie, które dostałam i teraz siedziałam na blacie w kuchni patrząc w ogromne okno. Pragnę wyjść na zewnątrz, czuję się jak w klatce. Prawdopodobnie są ostatnie dni ciepła w.. tam gdzie właśnie się znajdowałam.
-Harry, chcę wyjść na zewnątrz.
-Nie.
-Ale dlaczego?
Oburzyłam się, on nie ma prawa zabraniać mi wychodzenia chociażby na krok. Owszem. Miał prawo nie mieć do mnie zaufania, ale chyba przecież nie myślał, że będę grzecznie siedziała, nie próbując sztuczek.
- Po prostu, ci nie ufam.
- Proszę... chcę tylko wyjść. Chodź ze mną, Harry, proszę.
Nie wiem jak mogłam tak nisko upaść i błagać go o coś. Straciłam  swoją godność przytulając go wczoraj, a dzisiaj pozbyłam się jej resztek. Wyraz twarzy mężczyzny zmienił się, wyglądał na zaskoczonego... tym, że chcę by poszedł ze mną?
-Ubierz się ciepło i wyjdziemy.
Posłałam mu delikatny uśmiech, chociaż wcale nie powinnam, ale przecież nie robił mi krzywdy, prawda? Pomyślałam, że mogę mu choć trochę odpuścić.

Wbiegłam na górę, założyłam czarne obcisłe rurki i gruby sweter, na to zarzuciłam brązową kurtkę, którą dał mi Harry. Czekał ubrany przy drzwiach. Założył mi kaptur na głowę, na co przerzuciłam oczami. Otworzył drzwi zamknięte na klucz.

Moją twarz oświetliły przyjemne promienie słoneczne a świeże powietrze, którego nie czułam od mojej rzekomej próby ucieczki wypełniał moje płuca, zadowalająco. Harry złapał mnie za rękę i skierował się w kierunku polnej dróżki.
-Dokąd idziemy?
-Zobaczysz.
Szliśmy dłuższą chwilę, a ja zachwycałam się pięknym krajobrazem drzew i pól, dookoła nas. Jak bardzo kiedyś nie doceniałam, tego co mnie otaczało. Dopiero kiedy zostałam zamknięta w pomieszczeniu, zdołałam to zrozumieć.
 Moim oczom ukazał się uroczy drewniany mostek, postawiony nad strumykiem. To mi nie wyglądało na Anglię, przypominało trochę irlandzkie przedmieścia, ale mogłam tylko gdybać. Harry wskazał miejsce obok siebie i posłusznie usiadłam obok niego.
-Pięknie, prawda?
Dźwięk płynącej wody w strumyku, pieścił nasze uszy.
-Yhm...-Zgodziłam się cicho.  - Gdzie jesteśmy?
-Jesteśmy w Out Stuck. To wyspa, jak zauważyłaś. Skrajny punkt Anglii.
- Orzesz.. to przecież jakiś dzień jazdy od Londynu!
- Powiedzmy, że trafiliśmy tutaj nieco szybszym środkiem transportu.
Zauważyłam, że już nic więcej mi nie powie. Wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce, temperatura wyraźnie spadała.
-Wracamy, marzniesz.
Wstał i podał mi dłoń. Nie chwyciłam jej, jednak Harry i tak włożył ją w moją. Szliśmy w ciszy. Zrobiło się na prawdę zimno. Lekko drżałam, tak żeby nie zauważył, nie chciałam, aby już nigdy mnie nigdzie nie zabrał.

Siedzieliśmy w salonie, jedliśmy posiłek przygotowany przez niego. Dziwiło mnie trochę, że jako mężczyzna gotuje o wiele lepiej ode mnie.
-Dlaczego mi powiedziałeś?
-O czym?
-Gdzie jesteśmy.
- I tak nie masz telefonu, bo go zabrałem, nikogo tutaj nie ma, więc uznałem, że możesz wiedzieć.
-Wiesz, że cię nienawidzę?
Spytałam z przekąsem? Nie musiał zabierać mi mojej prywatnej rzeczy..
-Wiem.
Tylko tyle usłyszałam od niego. Wstał i zabrał się za zmywanie naczyń. Miałam mieszane uczucia co do niego. Niby nie robił mi nic złego, ale jednak mnie tutaj trzyma. Nie mam prywatności, ale.. opiekuje się mną, to on śpi na kanapie, kiedy ja zajęłam łóżko, teraz przeniósł się, kiedy powiedziałam, że mam koszmary. Sama nie wiem co mam myśleć. Może nie powinnam być tak oschła? W twarzy Harry'ego widoczny był smutek i złość. Nie wiem już co robić.

Mężczyzna przyniósł mi kubek gorącej czekolady i odwrócił się na pięcie.
-Dokąd idziesz?
-Wiesz, kiedy ja kogoś nienawidzę, nie jestem zbyt zadowolony, kiedy muszę przebywać z nim w jednym pokoju.
Trochę zabolało, dlaczego do cholery mam wyrzuty sumienia?
-Nie, Harry czekaj, nie to miałam na myśli.
Jego wyraz twarzy był teraz łagodny, ale i smutny. Uśmiechał się delikatnie.
-Nie Van, właśnie to miałaś na myśli. Pij bo będzie zimne, mała. Będę na górze.
-Nie! Niczego nie wypiję, póki nie zostaniesz.
Harry zawahał się przez chwilę i usiadł obok mnie.Upił łyk z mojego kubka i włożył go w moje dłonie.
-Pij! Podobno wspomaga odporność.
Roześmiałam się na jego słowa. Szturchnęłam go lekko w ramię.
-Nie nienawidzę cię... Nie to, że cię lubię- dodałam szybko, na co zachichotał - ale też nie nienawidzę, ok?
Obdarzył mnie uśmiechem i lekko nachylił się aby pocałować mój policzek.Jego ciepłe wargi pieściły moją skórę dłużej, niż powinny.  Jak dobrze, że w pokoju panował półmrok, nie zobaczył moich delikatnych rumieńców.  Ze względu na moją ciemną karnację, rzadko kiedy było je widać, ale mimo wszystko się ich wstydziłam.
-Bez takich gestów!
Harry objął mnie ramieniem.
-Takie mogą być?
-Nie przesadzaj.
Zaśmiałam się po czym namoczyłam swoje wargi w ciepłym płynie.


Autorka: Nie wiem, czy ktokolwiek, to czyta, ale piszę dla siebie. Enjoy CPR 3! <3




3 komentarze:

  1. Łał to opowiadanie mnie urzekło. Czekam na nn
    Harry jest taki opiekuńczy a zarazem władczy ahhhh hahaha
    zapraszam na mój blog
    http://a-little-sensitivity.blogspot.com/
    sory że tutaj ale w spamie nie chce wejść

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przestrzegasz 1 i 2 punktu regulaminu.
    Popraw swoje zgłoszenie do 7 dni. Jeśli do tego czasu go nie poprawisz, zostanie usunięte.
    http://spis1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń