niedziela, 26 stycznia 2014

CHAPTER ONE

  Mój braciszek, zawsze miał nieudolnych przyjaciół, ale te plastikowe marionetki, nie widzące świata przez swoje sztuczne rzęsy, to była już przesada. I jeszcze miałam iść z nimi na imprezę. Nienawidzę imprez typowych nastolatków! Seks, alkohol, narkotyki, gwałty, pary obmacujące się po kontach w łazienkach, które przy okazji wyglądają jak chlewy.

 Moi rodzice, wyjechali na miesiąc do Szkocji, załatwić jakieś sprawy finansowe, o których nie miałam zielonego pojęcia i to nawet lepiej. Uważali, że mogą zostawić nas samych, w końcu oboje byliśmy dorośli. Tyle że ‘dorosłość’ jest pojęciem względnym. Dorosłość mojego brata, to tylko i wyłącznie wiek. Rodzice naprawdę nie wiedzieli co będzie się działo w domu podczas ich nieobecności. Męska ‘piżama party’ przy meczu, piwie i pizzy, dlatego mój kochany brat- Ed, postanowił wykopać mnie z domu.
  -Van, przyjdą moje przyjaciółki, zabiorą cię na imprezę do klubu na całą noc! Nie musisz dziękować, siostra.
Jak zwykle nieziemsko wkurzający. Do cholery, mieszkamy ze sobą całe życie a on w ogóle mnie nie zna.
 -Nigdzie nie idę z twoimi przyjaciółmi, a po za tym. Dobrze wiesz, że nienawidzę imprez i na nie nie chodzę!
  -Wiem! Bo jesteś cholerną nudziarą! Zamiast wychodzić czytasz i się uczysz. Największą twoją rozrywką jest  telewizja i laptop! Rusz tyłek Vanessa!

Kipiałam ze złości. Miałam ochotę rozwalić te jego śliczną buźkę. Chyba najbardziej bolało to,że miał pieprzoną rację, ale co poradzę, taka już jestem. Nie mogę zmienić  osobowości i robić coś wbrew sobie! Nie jestem taka!
 -Wcale nie! Umiem się bawić. Powiedz tym lafiryndom, że mają być po 20!

Wiem,że szłam mu teraz totalnie na rękę, ale nie obchodziło mnie to. Może naprawdę potrzebuję jakiejś rozrywki. I takim oto sposobem , jestem w teraz w aucie w najkrótszej sukience jaką miałam na sobie kiedykolwiek. Przyjaciółki Eda i tak stwierdziły, że jest długawa. Bez przesady ledwo zasłaniała mi tyłek! Głęboki dekolt non stop mnie uwierał a wysokie obcasy już robiły mi odciski. Na szczęście moje długie, czarne włosy, które rozpuściłam zasłaniały część odsłoniętych piersi. Nienawidziłam wyglądać jak dziwka. Obok mnie te tapeciary. Obie blondynki (nie to, że obrażam dziewczyny o blond włosach, tak się składa, że mam przyjaciółkę blondynkę i jest najbardziej inteligentną osobą  w szkole) ale  samo to dawało do myślenia. Ich włosy były suche i zniszczone od ciągłego prostowania, a ich podkład równie dobrze mógł być nutellą. Chociaż stwierdziłam, że obie są bardzo ładnymi kobietami, ale jak na swój wiek powinny ubierać się bardziej z klasą.

Miranda (jedna z dziewczyn) pociągnęła mnie do środka, kiedy ochroniarz zmierzył mnie wzrokiem. Do tego klubu nie można było wchodzić kiedy nie miało się dwudziestu jeden lat, ale na szczęśćie starsze koleżanki, wysokie obcasy  i krótka sukienka dodały mi lat i  ostatecznie siedziałam teraz przy barze, obserwując to wszystko.

Wystrój tego miejsca niczym nie różnił się od innych klubów. Na środku tańczyli napaleni faceci obserwując swoje zdobycze. Dookoła parkietu przy stolikach siedzieli ‘ci’ zalani, z zapełnionymi przez alkohol stolikami, a na górnym podeście było miejsce dla DJ’a.

Tak, jak myślałam Miranda i Jessica zostawiły mnie zaraz po tym jak przekroczyłyśmy próg tego głośnego i zapoconego miejsca. Powoli miałam tego dość.  Sukienka cały czas podnosiła mi się do góry co zmuszało mnie do ciągłego ściągania jej w dół, buty uwierały moje stopy a w dekolt wbijała mi się mocno obcisła sukienka. Pragnę teraz luźnej koszulki Eda i wygodnych shortów
.
Poczułam dłoń na swoim ramieniu. Obejrzałam się do tyłu i ujrzałam mężczyznę, na oko z piętnaście centymetrów wyższego ode mnie. Miał nieokiełznane brązowe loki, postawione na żelu. Widać,że włożył dużo starań w to żeby ułożyć je do góry, co uznałam za urocze. Serio Vanessa? Serio? Urocze? 
Pełne malonowe usta były co chwila przez niego przygryzane na co robiło mi się gorąco i zdecydowanie najbardziej przyciągającym obiektem w jego twarzy były szmaragdowe oczy, w których błyszczało coś czego nie potrafiłam odczytać. Przysiadł się na dużym krześle obok mnie, gdzie najpierw przysunął je nieco bliżej. Oblizał wargę i zlustrował moje ciało z góry do dołu. Chciał zrobić to dyskretnie jednak nie udało mu się tego zrealizować.

-Który z ochroniarzy cię tutaj wpuścił?
Zapytał unosząc jedną brew ku górze.
-Dlaczego pytasz?
-Wybacz,  ale nie wyglądasz mi na starszą ode mnie. Jesteś grubo młodsza i wyglądasz na znudzoną i lekko zagubioną.
-Chyba nie pójdziesz i mnie nie wydasz?
Uśmiechnął się co spowodowało pojawienie się dołeczków w policzkach. Doprawdy  nie wiedziałam do czego pił ten mężczyzna.
-Jasne, że nie, ale z racji tego, że jesteś bardzo młoda czuję się zaobowiązany się tobą zaopiekować.
-Nie potrzebuję niańki.
Mruknęłam.
-Jesteś tu sama.
-Widzisz te dwie blondynki całujące się z jednym facetem?
Powiedziałam to z pogardą i szokiem na twarzy kiedy je ujrzałam.
-Dlaczego do nich nie dołączysz?
Spytał z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
-Czy wyglądam jakbym miała na to ochotę?
-Na całowanie obcego mężczyzny?
Spojrzał na mnie jakbym miała odebrać jego  wypowiedź dwuznacznie i zrozumiałam. Lekko się zarumieniłam na co oblizał wargi.
-Tak. Nie znam tych dziewczyn, kazały mi to założyć i właściwie to zostałam zaciągnięta tu siłą i wolałabym już wyjść, sukienka mnie wkurza, buty są na mnie za małe  i mam ochotę zwymiotować kiedy przypomnę sobie propozycje, którą dostałam od jakiegoś faceta przed twoim przybyciem.
Naprawdę, jakim trzeba być człowiekiem, żeby złapać dziewczynę za biodra i spytać czy nie zrobię mu.. tego czegoś, co nawet nie mogę przepuścić przez myśl. Oczy mężczyzny przede mną pociemniały, nie wiem z jakiego powodu. Domyślam się,że na to co powiedziałam.
-Nie powinnaś tutaj być.
-Jestem dorosła.
-Ale bezbronna.
Powiedział twardo na co się zamknęłam. Nie mam pojęcia o co mu chodzi!
-Jestem Harry.
Przedstawił się mi teraz już  z uśmiechem.  Rozdwojenie jaźni. Pomyślałam tylko i ujęłam jego dłoń, która czekała na uścisk.
-Vanessa. I do twojej wiadomości mam osiemnaście lat a ty nie wyglądasz mi na dużo starszego.
Zaśmiał się na moją zirytowaną minę, i popatrzył na mnie przepraszająco.
-Spokojnie, nie chciałem cię w żaden sposób denerwować. Między nami jest jedynie dwa lata różnicy, ale spójrz na mnie i na ciebie. Masz ledwie metr sześćdziesiąt pięć, ktoś mógłby tutaj zrobić ci krzywdę. Dlatego chcę pokazać ci miejsce dużo lepsze niż to. Po prostu chodź ze mną na górę.

Sama nie wiem dlaczego ruszyłam na piętro za obcym mężczyzną. Nie wydawało mi się,że chce mi zrobić coś złego. Sam powiedział, żebym tu uważała, więc uznałam jego intencje za zupełnie czyste. Harry podszedł do schodów. Dodał mi otuchy spojrzeniem i ujął moją dłoń w swoją, którą od razu wyjęłam, rozbawiając go tym.

Szliśmy długim korytarzem, aż do ostatnich drzwi. Chłopak otworzył przede je mną a moim oczom ukazał się klub. Ale nie taki jak na dole. Tutaj wszystko się różniło. Prawie wszyscy tańczyli, nie tak obleśnie jak tamci. Tutaj grała porządna muzyka z lat od dwudziestych do siedemdziesiątych co o wiele bardziej mi odpowiadało, dosłownie dwa stoliki zajęte były przez osoby, które piły najdroższe firmowe wino i whiskey. Wszystko wyglądało tak jakbyśmy nagle przenieśli się w czasie. Było bajecznie!

-Ale.. ale jak?!
Wydukałam zaskoczona, że nigdy nie wiedziałam o tym miejscu. Czułam oddech Harry’ego na odkrytym ramieniu. Stał tuż za mną.
-Nieziemsko prawda?
Szepnął mi do ucha na co dostałam gęsiej skórki. Odwrócił mnie lekko do siebie. Uśmiechnęłam się promiennie.
-Nieziemsko.
Odpowiedziałam z uśmiechem na co chłopak najwyraźniej się ucieszył. Zaprowadził mnie do stolika.
-Chcesz wino, albo coś do picia?
-Tylko Colę.
-Pójdę po nią, a ty nie ruszaj się stąd.

Obserwowałam całe wnętrze. Ludzie pasowali tutaj nawet fryzurami i strojami. Poczułam, że wcale tutaj nie pasuję, ale oni zdawali się tego nie zauważać, zewsząd otaczały mnie tańczące pary obdarzające mnie uśmiechami a co niektórzy zapraszali na parkiet. Muszę tutaj kiedyś wrócić.

Zobaczyłam Harrego niosącego napoje. Postawił je obok mnie ale nie pozwolił mi nawet dotknąć szklanki.
-To później. Chodź na parkiet Van!
Pociągnął mnie z uśmiechem za rękę. Tańczyliśmy chyba pół nocy. To było tak cudowne! Ten klimat, stara nastrojowa muzyka i pozytywni ludzie. Śmiałam się cały ten czas aż rozbolały mnie policzki.Zapomniałam, o tym,że jutro muszę wrócić do domu,zająć się sprzątaniem po imprezie brata, liczyło się tylko tu i teraz i muzyka w moich uszach dająca nieprawdopodobną rozkosz.Moje buty, które Harry  zdjął leżały teraz pod stolikiem. Obiecałam sobie,że po powrocie do domu je wyrzucę. Kiedy chłopak zauważył, że opadam już z sił pociągnął mnie przez tłum do stolika. 

Nagle poczułam się strasznie spragniona. Chwyciłam za kufel coli stojącej przede mną i jednym machem wypiłam pół zawartości. Harry wpatrywał się we mnie jakby zaraz coś miało się stać. Roześmiałam się.
-Co?
-Wyglądasz, pięknie kiedy jesteś tak szczęśliwa.
Na pewno się zarumieniłam, ale pokiwałam tylko głową. Nagle poczułam, że jestem totalnie zmęczona. Moja głowa niebezpiecznie zrobiła się niesamowicie ciężka, a powieki ciągnęły w dół niczym ciężarki. Wyraz twarzy Harrego zmienił się. Podszedł do mnie i usiadł. Straciłam panowanie nad swoimi kończynami. Czułam ze zasypiam. Co do cholery!?
-Harry… muszę się… napić.
Opadłam w ramiona chłopaka, nie mogąc wykonać żadnego ruchu.
-Już prawie Vanesso.


O czym on gadał? Nie miałam siły by myśleć, czułam rękę Harrego z tyłu moich kolan a drugą w talii, uniósł mnie do góry i ruszył w stronę wyjścia. Nie miałam siły się wyrwać, poddałam się jego działaniom, ale chyba o to właśnie chodziło. Następne co pamiętam, to uderzenie świeżego powietrza i ciemność.


Autor: Mamy rozdział pierwszy! Wiem,że akcja poleciała bardzo szybko, ale teraz wszystko się spowolni. A zapowiadało się tak pięknie, prawda? Niegrzeczny Harry to najlepszy Harry. Ale czy na pewno to on ma złe intencje, hmm? 
Długo zastanawiałam się nad założeniem, ale mam plan :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz