Miałem poważną sprawę do załatwienia dzisiejszego dnia. Wstałem już o szóstej i napisałem kartkę Vanessie. Mam nadzieję, że nic nie wywinie, jednak na tym spotkaniu muszę być obecny i nie mogę powiedzieć, że nie dotyczy to tej śpiącej dziewczyny, w którą się wpatrywałem. Mam nadzieję, że nie będzie musiała dowiedzieć się prawdy...
Musiałem wyjść, będę dopiero wieczorem, więc żadnych numerów! Harry xx
Wyszedłem z jej pokoju, pokonując pokusę pocałowania jej w policzek. To jak wczoraj zareagowała na moje zachowanie, poprawiło mi humor i pozwoliło mi myśleć, że nie jestem przez nią aż do tego stopnia znienawidzony. Doprawdy nie wiem dlaczego, tak bardzo mi na tym zależy... Wiem, że kiedy dowie się prawdy całkowicie obróci to jej tok myślenia. Miałem tylko nadzieję, że jeśli wrócę zastanę ją w domu, zresztą wątpię, że zdoła z niego wyjść. Pozamykałem każde drzwi i okna, powinna być zamknięta.
Vanessa's poof*
Każdy poranek tutaj był taki sam. Budzę się, schodzę na dół, Harry mnie wkurza, nakazuje mi jeść a potem i tak muszę robić to co mi karze. W głębi duszy dziękowałam mu za wczorajsze wyjście na zewnątrz. Trochę się zdziwiłam tym, że aż tak się zezłościł i przejął kiedy powiedziałam, że go nienawidzę (gdzie nie byłam do końca szczera..) Harry wydawał mi się pewny siebie, władczy, wyluzowany, ale nigdy nie powiedziałabym, że jest wrażliwy. W domu nigdy nikomu na mnie nie zależało... rodzice wiecznie zabiegani, tydzień w Londynie, tydzień w Irlandii. Mieli sieć firm, w które wkładali całe swoje serce, które powinni oddawać mnie i mojemu bratu. Tyle, że Ed w ogóle się tym nie przejmował, zatracał się w imprezach, dziewczynach, kuplach, chociaż wydaję mi się, że tak właśnie to odreagowywał. Niestety ja tak nie umiałam, żałuję, że jestem osobą, której do szczęścia potrzebni są ludzie którym na mnie zależy. I może w jakimś stopniu, za to lubiłam Harry'ego. On okazuje mi swoją uwagę, dba o mnie, stara się ze mną rozmawiać. Pomijam już fakt, że mnie porwał czego mu nie wybaczę, ale lubię myśleć, że ktoś o mnie myśli...
Przeciągnęłam się ospale na wielkim łóżku i wstałam. Na ziemie upadła mała karteczka, którą zaraz podniosłam.
Nie.. serio? Myślałam, że Elvis. Przecież jesteśmy tutaj we dwoje, podpis mógł sobie darować.
Świetnie! Cały dzień w murach, sama! Po prostu genialnie. Dzień idealny. Cholera! Coś poważnego musiało się stać skoro mężczyzna zostawił mnie samą na tyle godzin, owszem wcześniej robił to ale tylko na jakieś dwadzieścia minut do godziny. Postanowiłam zapytać go jak wróci. A skoro go nie ma to mogę dziś pozwolić sobie na wszystko! Oczywiście na wszystko mam na myśli wszystko co można zrobić zamkniętym w czyimś domu.. taak mogę zaszaleć, i nie zamknąć drzwi w łazience, kiedy będę brać prysznic. Właśnie tego nie lubię. Monotonii. Zawsze musi się coś dziać, lubię wychodzić z domu do parku, do nowych miejsc i poznawać ciekawych ludzi. Chyba dlatego tak ciężko mi jest wybaczyć Harry'emu to porwanie, bo pozbawił mnie tego czego lubię najbardziej. Wolności i spontaniczności. Tęskniłam za tym i dlatego tak wczoraj cieszyłam się na to wyjście.
Poszłam wziąć prysznic i wykąpana ruszyłam do kuchni. Na stole oczywiście stało gotowe śniadanie. Zastanawiam się czy on nie jest dietetykiem. Na talerzu znajdowało się białko w postaci jajka gotowanego z ciemnym pieczywem co dostarczało węglowodanów jak mniemam, a w około, poukładane były maliny, pokrojony banan i jabłko dostarczające witamin. Tak, okropnie mi się nudzi, tak że analizuję moje posiłki... W tym domu chyba zapomnę jak mówić bez sarkazmu. Usiadłam do stołu i podniosłam jabłko. Znalazłam koleją kartkę.
Masz zjeść wszystko! xx
Tak jak myślałam irytował mnie nawet nie będąc w domu. Szkoda, że byłam strasznie głodna, dlatego zjadłam wszystko. Po raz pierwszy przez cały pobyt tutaj zmyłam po sobie naczynia i poszłam do salonu.
Wystrój tego domu był bardzo prosty, jednak przytulny, z bólem stwierdziłam, że czuję się tu jak w domu. Pokój był jasnobrązowy, na ziemi leżał puchaty biały dywan a na środku kremowa sofa, skierowana na wprost telewizora. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Liście opadały z drzew pokrywając kolorową kołdrą ziemię. Niczego teraz bardziej nie pragnęłam od znalezienia się na zewnątrz. Na dodatek plaża jest nieopodal. Od zawsze uwielbiałam wodę. Plaża w tych rejonach jest naprawdę piękna i nietypowa. Nie ma na niej żółtego piasku i opalających się ludzi, za to są skały, polne dróżki, zieleń. Postanowiłam przestać się dołować.
Nagle przypomniałam sobie o piwnicy, w której rzekomo miałam być zamknięta za zrobienie czegoś wbrew woli Harry'ego. Wspominałam już że nienawidziłam być pod czyjąś kontrolą? Więc, chciałam się dowiedzieć gdzie ona się dokładnie znajduje. Zeskoczyłam szybko z parapetu, porwałam moje buty i kurtkę wspominając sobie co Harry powiedział mi na temat temperatury tam panującej.
Weszłam do korytarza, przeszukałam każdy jego skrawek. Żadnego wejścia w jakąś podziemną spiżarnię. W pewnym momencie oparłam się o ścianę i ogromny obraz za mną przesunął się w lewo ukazując miniaturowe drzwi. Przeraziłam się. Jakie sekrety jeszcze skrywa ten dom? Pchnęłam je lekko i zobaczyłam schody prowadzące na dół. Zostawiłam drzwi otwarte w razie czegoś. Rzeczywiście, już czułam zmianę temperatury. Było brudno, zimno i śmierdziało wilgocią. Pomyślałam o tym jak mógłby wyglądać mój pobyt tutaj...
Weszłam do małego, niskiego pomieszczenia. Pełno było tutaj gratów i śmieci. Jeden element przykuł moją uwagę, a mianowicie, kolejne malutkie drzwiczki. Czy to jest jakiś cholerny tunel?! Postanowiłam, to sprawdzić. Pociągnęłam za klamkę. Zamknięte. Zaczęłam rozglądać się za kluczykiem aż w końcu znalazłam, wisiał na rurce od starego odkurzacza, szybko chwyciłam go i drżącymi rękoma zaczęłam otwierać zamek. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czy martwych ciał, uwięzionych kobiet, psa? Zbzikowałam odkąd tu jestem. Jednak jedyne co zobaczyłam to schody na górę. Wbiegłam po nich, robiło się coraz jaśniej i jaśniej. Sama nie mogłam w to uwierzyć! Byłam prawie na zewnątrz, musiałam tylko uchylić szybę od okna poddaszowego i już! Namęczyłam się z otworzeniem tego okna, ale nagroda była najlepsza. Byłam właśnie na tyłach domu mężczyzny. Mój pierwszy sukces!
Okazało się, że tył domku, nie jest obleśny i zaśmiecony, jak wszystkie domy wokoło. Był zadbany i nawet rosły w nim kwiatki, które niestety już usychały z powodu obecnej pory roku. Usiadłam na małej ławeczce i wdychałam świeże powietrze. Nie wierzę, jestem wolna a ja tak po prostu sobie siedzę. Ruszyłam więc w stronę plaży.
Skały były nieco śliskie od obijającej je ciągle, wody. Usiadłam na suchym miejscu i wpatrywałam się w ocean. Zachwycałam się tym krajobrazem. Nie sądziłam, że Anglia może być tak piękna. Zastanawiałam się, która jest godzina i czy zdążę wrócić przed powrotem Harry'ego. Tak. Pogodziłam się z tym, że nie znajdę stąd drogi ucieczki. Tutaj z dziwnych powodów, nie ma żywej duszy oprócz nas. Chciałam tylko posiedzieć i nacieszyć się samotnością. Przez chwilę wcale nie byłam porwana, byłam wolna i mogłam robić co zechcę. Słońce było dość wysoko, więc pozwoliłam sobie zejść na zieloną ścieżkę i przespacerować się jeszcze.
Harry's poof*
Byłem wykończony tym całym spotkaniem. Właściwie to nie uzgodniliśmy nic i na dodatek dostałem w twarz. Więc nie mogę zaliczyć tego dnia do udanych. Siedziałem w samochodzie, słuchając muzyki. Zastanawiałem się co robi Vanessa, muszę ją gdzieś zabrać... cały czas czuję się kurewsko winny za wszystko.
Zaparkowałem samochód w starym magazynie, który teraz robił za mój garaż i ruszyłem do środka. Było po szesnastej, nie dość, że wcale nie przyniosło skutków, tylko zabrało cenny dzień. Nigdy więcej takich spotkań. Byłem zmęczony długą podróżą i podbitą skronią. Chciałem teraz położyć się i zasnąć. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
-Van? Już jestem!
Odwróciłem się i zamarłem w pierwszej chwili. Obraz, drzwi, piwnica. Mogłem się modlić, że nie odkryła wyjścia na tył domu, ale przecież jak myślałem była bystra. Drzwi 'jej ucieczki' były uchylone. Kurwa! Moja wściekłość była teraz wyjątkowo groźna. Kopnąłem stojące obok mnie krzesło. Wybiegłem na zewnątrz i ruszyłem jej szukać. Nie wiem, na kogo jestem bardziej wściekły na siebie czy na nią? Pewnie na siebie... Jak mogłem o tym zapomnieć, jak mogłem w ogóle ją zostawić. Muszę ją znaleźć. Na pewno nie znajdzie żadnej drogi ucieczki, zgubi się, zrobi się ciemno i zamarznie.. Dziwne, że akurat tak o tym myślałem. Na drugim planie znajdowało się to, że będę musiał ją ukarać, ale najpierw muszę ją znaleźć.
Działałem niesamowicie szybko, przeszukałem stare magazyny. Nic. Nigdzie jej nie było. Moją jedyną nadzieją jest plaża. Szybko wbiegłem na polną dróżkę i rozglądałem się dookoła. Wszędzie tylko skały i skały. Cholera, nie znajdę jej.. Stanąłem na środku ogromnej skały i wydzierałem sobie włosy z głowy. Byłem wściekły. Odwróciłem się i zobaczyłem siedzącą po turecku dziewczynę w brązowej kurtce i burzą długich ciemnych włosów, rozwiewanych na wszystkie strony. Kamień spadł mi z serca niemiłosiernie. Miałem ochotę ją teraz uściskać, ale nie mogłem.
Vanessa's
Stwierdziłam, że powinnam wracać. Wstałam ze skały i odwróciłam się. Przysięgam, że mało co, nie dostałam zawału. Mężczyzna podbiegł do mnie i chwycił mnie za nadgarstki, tak, że pobielały mu knykcie. Jego oczy były ciemne, nie było w nich krzty zieleni, do której tak się przyzwyczaiłam. Piwnica, kajdanki..
-Harry, to boli! Puść mnie, błagam cię!
-Nic nie mów. Idziesz za mną.
Cały czas trzymał mnie w nadgarstkach, czułam już powstające siniaki.
-Puść mnie! Pójdę sama!
-Po tym, mam ci wierzyć? Nie bądź śmieszna, Vanesso.
-Ale.. ja Harry to nie tak!
Zignorował mnie i wziął mnie na ręce. Nie odzywałam się więcej, czułam, że pogarszam swoją sytuację, więc tylko wtuliłam się w jego szyję i zamknęłam oczy aby powstrzymać napływające łzy.
Mężczyzna postawił mnie w na ziemi, po czym zdjął ze mnie kurtkę. Ruszył do kuchni, poczłapałam zrezygnowana za nim. Czekałam tylko, kiedy wyciągnie pudełeczko z kajdankami i karze zejść na dół. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Co zrobisz, Harry?
Spytałam cicho, wpatrując się z niego spod rzęs. Czułam się taka malutka.
- Jak myślisz? Muszę cię ukarać. Sama wiesz, że mnie jest równie ciężko.
-Ale Harry, nie możesz! Proszę cię!
Podeszłam bliżej niego i położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Widziałam jak walczy ze sobą, ale jego wyraz twarzy był nieugięty.
-Zrobię wszystko, tylko nie rób mi tego. Mam prawo chociaż wyjaśnić!
-Masz pięć minut na wytłumaczenie mi się, chociaż to pewnie nic, nie da.
- Z samego rana poszłam pod prysznic, chciałam zgasić światło, którego nie zgasiłeś w korytarzu więc poszłam tam. Przez przypadek oparłam się o obraz i ujrzałam drzwi. Zrobiłam to z czystej ciekawości, Harry! A kiedy zobaczyłam to wyjście w piwnicy, musiałam skorzystać! Całe dnie siedzę w domu, potrzebowałam tego, poszłam na plażę, posiedzieć. Wiem, że na pewno mi nie uwierzysz, ale ja na prawdę nie chciałam dzisiaj uciekać... Chciałam tylko wyjść i posiedzieć samej, wiedziałam, że nigdy byś się na to nie zgodził...
Harry patrzył na mnie, jego oczy wyglądały już normalnie. Moje łzy zalewały moją twarz. Nie może mi tego zrobić... nie jest taki.
-Proszę cię... nie rób mi tego. Musisz mi wierzyć.
Podniósł swoją dłoń do mojego policzka i starł łzy. Posadził mnie blacie wciąż trzymając dłonie na mojej twarzy.
-Sam nie wiem dlaczego ale ci wierzę. Nie płacz, Van...
Przytulił mnie do siebie.
-Na serio?
Uśmiechnął się a ja wtuliłam się w niego.
-To nie znaczy, że następnym razem unikniesz kary. Mam jeden warunek.
-Hmm?
-Robisz wszystko co ci powiem, bez żadnego sprzeciwu.
Popatrzyłam na niego zdekoncentrowana, ale nie miałam wyjścia. Zgodziłam się.
-Sam nie wiem dlaczego ale ci wierzę. Nie płacz, Van...
Przytulił mnie do siebie.
-Na serio?
Uśmiechnął się a ja wtuliłam się w niego.
-To nie znaczy, że następnym razem unikniesz kary. Mam jeden warunek.
-Hmm?
-Robisz wszystko co ci powiem, bez żadnego sprzeciwu.
Popatrzyłam na niego zdekoncentrowana, ale nie miałam wyjścia. Zgodziłam się.