środa, 12 lutego 2014

CHAPTER SIX


Moje zmęczone oczy powoli nie rejestrowały czytanych liter rozmazując się w  głowie tworząc jedną szarą plamę. Odłożyłam książkę na miejsce i udałam się do małego parapetu, gdzie ostatnio spędzałam bardzo dużo czasu nad rozmyślaniem. Analizowałam wczorajsze wyjście na konie z Harrym. To w jaki sposób do mówił mówił, jak szybko znajdował się blisko mnie z troską lub.. pożądaniem w oczach rozpraszało mnie w każdy możliwy sposób. Jednak  zauważyłam w jego zachowaniu coś jeszcze. Jakiś dystans widniał, kiedy był blisko mnie jakby bał się, że się rozpłaczę lub może nie chce się jakoś angażować? Myślę, że pod tą osłoną pewnego siebie Harry'ego jest ktoś inny. Jestem skłonna poznać tego prawdziwego.

Nieco uspokoiłam moje rozbiegane myśli, które gnębiły mnie jeszcze wczoraj rano. Zastanawiałam się nad słowami chłopaka. 'Dosłownie wszystko' jedno zdanie a mój brzuch zaciskał się w nieznanym uczuciu i strachu. Bałam się że będę musiała... musiała robić coś wbrew sobie. Teraz czuję się bezpiecznie, kiedy Harry oznajmił mi, że nie zamierza krzywdzić mnie na tle seksualnym. Chociaż dostrzegłam w jego oczach tę zadziorną nutkę w stylu 'Póki sama nie poprosisz'... Czułam się zażenowana swoimi reakcjami na jego zachowanie. Byłam strasznie nie doświadczona jak na moje osiemnaście lat. To oczywiste, że byłam dziewicą... doprawdy nie wiem kiedy stałam się taka refleksyjna. Odkąd tu jestem ciągle nad czymś rozmyślam. Nie wiem dlaczego akurat analizuję moje doświadczenie seksualne, które dorównuje zeru no ale nie ważne.

Chłopak jak zwykle powitał mnie z talerzem pełnym jedzenia. Nauczyłam się, że nie powinnam trudzić się w odmowie, bo gdyby mógł nakarmiłby mnie osobiście, więc zajęłam się konsumowaniem mojego posiłku. Jak zwykle Harry przeszywał mnie wzrokiem, co ignorowałam usiłując jeść spokojnie.

- Co się tak gapisz?- Pytam kiedy nie mogę już nic przełknąć pod jego natarczywym spojrzeniem. Koniuszki jego ust uniosły się w uśmiechu, do którego się przyzwyczaiłam a co najważniejsze- polubiłam.
-Bo mogę.- powiedział tylko wstając, ucałował moją głowę i skierował się w stronę salonu.
-Kiedy skończysz, dołącz do mnie w salonie.
Na myśl o spędzaniu z nim czasu w jednym pomieszczeniu przechodzą mnie ciarki, nie ze strachy jak to było do tej pory, lecz z nerwów...

Odstawiłam mój talerz do zmywarki i poczłapałam zrezygnowana w stronę fotela na przeciwko Harry'ego. Siedział z kamienną miną, na co uniosłam brwi.
-Chodź tu.
Do jasnej cholery co on chce zrobić. Przecież obiecał, zresztą siedział na fotelu, gdzie mieści się jedna osoba, więc... ughh, jego spojrzenie parzyło więc podniosłam tyłek i podeszłam do niego.

Stałam przed nim tak, że dotykał mnie kolanami. Patrzyłam na niego i próbowałam wyłapać jego zamiary. Złapał moją dłoń, poczułam chłodne muśnięcie, jak zawsze kiedy stykaliśmy się, jego skóra była tak przyjemnie chłodna. W końcu zobaczyłam wyczekiwany uśmiech na jego twarzy.
-Van, powiedziałem ci coś wczoraj, tak? Chcę żebyś usiadła na moich kolanach.
Ulżyło mi kiedy to powiedział odwróciłam się tyłem i już miałam siadać kiedy gwałtownie mnie obrócił. Byłam skołowana.
-Przodem Vanesso, chcę cię wiedzieć.
Uśmiech cały czas widniał na jego twarzy, nie wiem dlaczego nie widziałam tego uśmiechu w oczach, były takie.. smutne, zmartwione. Wdrapałam się na jego kolana i już po chwili siedziałam na nich okrakiem, przez co czułam się nie co niezręcznie. Poczułam dłoń na moich plecach przyciągającą mnie bliżej. Wpatrywałam się z zaciekawieniem w jego twarz. Był tak cholernie trudny do rozgryzienia, chciałam poznać jego myśli. Jego oczy są tak głębokie, szmaragdowa zieleń sprawia, że można w nich zatonąć, a kiedy widzi się w nich smutek właśnie tak jak teraz, przysięgam, że każdy chciałby teraz sprawić aby te iskry zmartwienia je opuściły. Choć jego usta wykrzywione były w uśmiechu, jego oczy pozostawały puste.
Jego duże dłonie zataczały małe kółka na moich plecach, co trochę wsuwając się pod moją koszulkę co mocno mnie rozpraszało. Trzymałam dłonie na jego klatce piersiowej, aby utrudnić mu dostęp cąłkowitego przylgnięcia do mojego ciała.
- Czy jest aż tak źle?- spytał mnie muskając nosem moją szyję.
-Może ty mi powiesz?- chciałam, żeby wiedział, że widzę kiedy coś jest nie tak. Nie lubię kiedy ktoś coś przede mną ukrywa.
Spuścił głowę i zaśmiał się smutno na co krajało mi się serce. Czy to jest chore, że chcę zrobić coś dobrego dla osoby, która mnie porwała? Tak to jest chore, ale ja nie jestem normalna.
-Chciałbym, żebyś zrobiła to dobrowolnie, Van. Wiem, że teraz robisz to z przymusu czekając aż skończę cię gnębić.
Nie wiem dlaczego mówił to cały czas lekko się uśmiechając, choć przypuszczam, że tak właśnie maskuje swoje prawdziwe uczucia. Po tym co mi powiedział, zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć, że temu człowiekowi na prawdę zależy abym coś do niego poczuła... Zapragnęłam go pocieszyć, jak najszybciej.
Moje dłonie owinęły się wokół jego szyi, a moje palce delikatnie pociągały  jego loczki. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zamknęłam oczy. Cholera to było na serio, tak przyjemne. Mimowolnie moje usta powędrowały w zagłębienie jego szyi i ucałowały jego skórę tuż za uchem, na co jego powieki zamknęły się ospale, widocznie trafiłam w czuły punkt, z czego byłam niesamowicie dumna.
-Czy myślisz, że to też zrobiłam pod przymusem?- Spytałam wciąż wtulona w jego ciepły szary sweterek, który tak bardzo pachniał nim. Szybko się od niego uzależniłam. Miał w sobie coś z magnesu... Uniosłam twarz aby zaobserwować jego reakcję. Był zdekoncentrowany, ale w jego oczach nie zostało już nic z dawnego smutku. To właśnie chciałam zobaczyć.
Musiałam się opanować, poruszyłam się dając do zrozumienia, że chcę usiąść obok. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie zaprzeczył, nie wymądrzał się dając mi do zrozumienia, że muszę robić wszystko co karze. Uśmiechnęłam się lekko. Harry'emu wyraźnie poprawił się humor, podniósł pilot i włączył telewizję. Oczywiście podał mi go abym mogła wybrać to co będziemy oglądać. Do prawdy nie rozumiem czasami jego intencji. Nagle chłopak wstał.
-Zrobię ci ciepłej herbaty.- powiedział całując mnie w czubek głowy jak to miał w zwyczaju. Tym razem nie zostałam jak zwykle, poszłam za nim do kuchni.
-Dlaczego to robisz?- spytałam rzeczywiście ciekawa.
-Robię co?- jego dołeczki rozświetliły twarz.
-Zmywasz po mnie, robisz mi śniadania, spędzasz ze mną czas i... i troszczysz się.
Nigdy nikt się o mnie nie troszczył dlatego te słowa nie przechodzą mi przez gardło. Dlatego tak cudownie się czuję, kiedy ktoś na przykład otworzy przede mną drzwi, lub zapyta co słychać. W domu nigdy tego nie doświadczyłam. A Harry troszczy się o mnie na każdym kroku.
-Bo chcę, kochanie.- odpowiedział tylko i zabrał się za przygotowanie mojej herbaty.
-Nudzi mi się.
Śmiech wypełnił całą kuchnię. Wiem, że zachowywałam się jak dziecko, ale każdy robiłby tak na moim miejscu będąc od kogoś uzależnionym. Bo tak na prawdę nic nie mogę zrobić bez Harry'ego...
- Jest mnóstwo rzeczy, które moglibyśmy robić Vanessa.
Przewróciłam na to oczami.
-Daj spokój.
-Wypij herbatę, skarbie i idź na górę.
-Ale.. ale mó- Harry przerwał mi szybko, podchodząc do mnie. Przestałam się sprzeczać widząc jego minę, nie był zły, udawał i ukrywał rozbawienie, ale i tak wiedziałam, że przegrałam tę bitwę.

Kończyłam czytać książkę, którą zaczęłam czytać rankiem, kiedy usłyszałam muzykę dochodzącą z dołu. Za oknem robiło się ciemno do tego lało. Zeszłam po schodach, w cały domu dudniało The Beatles. Nie wierzę, że tak po prostu trafił w mój gust, lub co gorsza, jego gust jest taki sam.
-Co się dzieje?- pytam zdezorientowana.
Harry z uśmiechem siedział na blacie kuchennym jedząc jabłko. Podeszłam do niego i uniosłam brwi z uśmiechem.
-Zatańcz ze mną.- Zeskoczył na ziemię i wziął moją dłoń.
-Ja nie umiem Harry!
Wirowaliśmy w rytm muzyki. Ręce chłopaka mocno trzymały mnie w talii. Jego loczki delikatnie łaskotały mój policzek.
-Miałaś rację, jesteś beznadziejna.- wyszeptał prosto w moje uchu, na co zachichotałam i udając obrażona odwróciłam się w drugą stronę na kanapę. Ręka Harry'ego szybko odnalazła moją i mocno przyciągnęła mnie do niego.
-Nigdzie nie idziesz, skarbie.
Niemożliwe jak bardzo śmiałam się, kiedy Harry śpiewał tak głośno, że gdybyśmy mieli sąsiadów, na pewno zadzwoniliby po policję z podejrzeniem o przemoc za ścianą.
Dłonie Harry'ego zjechały na moje biodra, a swoją głowę oparł o moje ramię, całując moją szyję. Czułam, że posuwamy się za daleko. Tydzień to nie jest czas, po którym można do czegoś dojść, nawet pocałunki.
-Harry...
Lekko próbowałam go odsunąć, zrozumiał moją intencję, przeniósł swoje dłonie na moje plecy.
-Nie myśl teraz o niczym, po prostu czuj muzykę, Vanessa.
Zrobiłam tak jak kazał, zamknęłam oczy i odpłynęłam. Jeśli ktoś spytałby mnie co chciałabym robić przez resztę życia., nie wahałabym się. Taniec w ramionach w których czułam się bezpieczna i ważna, przy muzyce wcześniejszego pokolenia, lekkie światło padające na nas... idealnie.

Zmęczona po wieczorze, leżałam wykąpana w łóżku. Była północ, przez cały ten czas tańczyliśmy i wygłupialiśmy się. To było niesamowite uczucie w końcu wyluzować i nie czuć się przy Hazzie jak przy kimś obcym. Usmiechałam się na wspomnienia z przed kilkunastu minut.
Harry wszedł do pokoju, kierował się w stronę swojego materaca, w rogu pokoju, przyzwyczaiłam się do jego obecności w nocy. Mój oddech powoli się uspokajał, kiedy ochrypły głos zrujnował mój spokój.
-Van?
- Hmm? - Wydusiłam tylko.
-Przyjdziesz tutaj? Nie musisz, możesz zostać, ja tylko, jaa - nie żądał, lecz prosił i to dlatego zeszłam z łóżka słysząc jego urocze jąkanie. Co się ze mną cholera jasna dzieje. Jeszcze sześć dni temu miałam ochotę, rozbić talerz na jego głowie.
Dostrzegłam w ciemności jego promienny uśmiech. Odsunął kołdrę, wsunęłam się w miejsce obok niego. Już wiedziałam dlaczego chciał abym przyszła do niego. Jego materac był jednoosobowy.
-Jesteś podstępny.
-Wiem, skarbie a teraz się przytul.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam się w przeciwną stronę Garry'ego na co oczywiście błyskawicznie zostałam odwrócona.
-Nienawidzę cię, wiesz o tym?- Uśmiech nie spełzał z jego twarzy. Przysunął się do mnie tak że leżał bokiem, kiedy ja na plecach. Czułam jego ciepły oddech i włosy na moim policzku.
-Cudownie było cię widzieć dziś, taką uśmiechniętą, Van.- wyszeptał gładząc mój policzek.
-Cudownie było się uśmiechać, Harry. Znowu nie powinnam, ale dziękuję.
-Nie ma za co, kochanie. Śpij.
-Dobranoc złamasie.- zaśmiałam się na co on też parsknął śmiechem.
-Kiedy całowałaś mnie w szyję dzisiaj rano, nie byłem złamasem.- przekomarzał się ze mną I przysięgam, że miał teraz uniesione cwaniacko brwi.
-Przysięgam, że to był ostatni raz, kiedy miałeś taki zaszczyt, Harry.- oświadczyłam mu i zamknęłam oczy. Nagle moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Ciepłe, miękkie wargi dotknęły moich dając mi najprzyjemniejszy moment życia. Otworzyłam zdezorientowana oczy.
-To był dopiero początek Vanessa.
Pewność jego głosu postawiła mi wyzwanie. Nie będą tak łatwa jak mu się wydaje.



wtorek, 4 lutego 2014

CHAPTER FIVE

    -Vanessa! Zejdź na śniadanie!
Spało mi się dzisiaj wyśmienicie, może dlatego, że byłam zmęczona po całym dniu na plaży... Byłam pewna, że dzisiaj obudzę się z czerwonymi szramami od kajdanek i w zimnej piwnicy. Nie wiem, czy to nie byłoby lepsze od tego, do czego jestem zaobowiązana teraz... Mam nadzieję, że Harry mówiąc wszystko, nie miał na myśli dosłownie wszystkiego. Kogo ja oszukuję.

Zwlokłam się z wygodnego łóżka, rozczesałam moje włosy, które były w totalnym nieładzie, odkąd się tutaj znalazłam. Mają straszliwą tendencję do kręcenia się a w tym domu nie było żadnej prostownicy, ani choćby lokówki. Więc, moja głowa przypomina jedno wielkie ptasie gniazdo.

-Idę! Drzesz się!
Mężczyzna przywitał się ze mną, dając mi całusa w policzek na co nie mogłam zaprotestować od naszej wczorajszej 'umowy' czochrając przy tym i tak już rozczochrane włosy. Wzięłam od niego talerz i usiadłam przy stole. Harry usiadł naprzeciwko mnie i przeszywał mnie wzrokiem, aż do momentu w którym poczułam się niezręcznie.
-Co?
Zapytałam zirytowana. Nienawidzę kiedy ktoś patrzy, jak jem. Harry zachichotał pod nosem i nadal wpatrywał się we mnie jakby z... rozmarzeniem? Pewnie nabijał się z mojego porannego wyglądu.
-Wiem, że nie mam na sobie makijażu, moje włosy wyglądają jak po spotkaniu z gniazdkiem elektrycznym, ale nie musisz się gapić i mnie onieśmielać.
Twarz Harry'ego zmieniła się natychmiastowo jakbym mówiła jakieś przekleństwa. Zdziwiłam się i uniosłam na niego pytające spojrzenie.
-Twoje włosy wyglądają idealnie, a makijaż zasłoniłby to co w tobie najpiękniejsze.
Tymi słowami odszedł od stołu zostawiając mnie oniemiałą. Ten mężczyzna ostatnio mnie niesamowicie zaskakiwał.

Zjadłam moje śniadanie ze smakiem, gdyż było pyszne, do czego nigdy nie mogłam się przyznać przed samą samą, ale Harry był doskonałym kucharzem...

Stanęłam przed szafą, którą wyposażył mi Styles. Wybrałam jakieś rurki i ciepły sweter, choć i tak spędzę cały dzień w domu... po moim wybryku, Harry nie puści mnie samej do następnego pokoju. Na samą myśl, łzy zbierały mi się w oczach. Ile to już dni? Ponad tydzień, tak myślę.

Wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki w pokoju mężczyzny, do którego mogłam dziwnym trafem wchodzić kiedy tylko mi się podoba. Musiałam przyznać, że ma dobry gust co do książek. Czy jest coś, w czym ten człowiek nie jest dobry? Tak, w podrywaniu dziewczyn. Kto normalny porywa dziewczynę na drugi koniec kraju?

Ostatnio zaobserwowałam, że nie mogę się zgodzić, że jest zły w przyciąganiu uwagi przez płeć przeciwną. Sposób w jaki działał na mnie kiedy specjalnie znajdował się zbyt blisko, przyprawiał mnie o dreszcze i przyspieszone bicie serca. Jego malinowe usta aż prosiły aby się w nie wpić. Urocze dołeczki pojawiające się za każdym razem, gdy się uśmiechał, które miałam ochotę całować bez końca. Uggggh! Czy ja naprawdę o tym pomyślałam?! Że pociąga mnie osoba, która mnie przetrzymuje? Jestem dziwna. Zdecydowanie odbiegam od normy.

Czytałam tę książkę już bardzo długo sądząc po tym gdzie znajdowało się słońce. Nie miałam nic innego do roboty, więc postanowiłam czytać dalej, aż zasnę w tym fotelu, obudzę się rano i znów będę czytać i tak w kółko.. w końcu co mogę robić?

Literki rozmazywały mi się przed oczami, jednak nadal uporczywie usiłowałam czytać, kiedy poczułam loki Harry'ego łaskoczące mój policzek. Znów znalazł się tak blisko, czułam jego ciepły oddech na moim uchu.
Jego dłoń zamknęła książkę, w moich rękach. Stanął na przeciwko mnie.
-Idziesz ze mną?
Perspektywa pójścia gdzieś, od razu mnie ożywiła.
-Gdzie?
-Pójdziemy na zewnątrz. Ubierz się ciepło. Ja czekam przy drzwiach.
Ucałował mój policzek, na co oczywiście nie zaprotestowałam. Nie ukrywam, że usta chłopaka, na mojej skórze nie sprawiają mi przyjemności.. Powinnam się leczyć.

Zbiegłam na dół i ubrałam buty. Harry zarzucił mi kaptur na głowę, o czym zawsze zapominałam, a on nieustannie mi o tym przypominał. Doprawdy nie wiem dlaczego tak zależy mu na moim zdrowiu. Znamy się zaledwie tydzień, jeśli się nie mylę.

-Teraz powiesz, dokąd idziemy?
Spytałam, kiedy Harry złapał moją dłoń. Moje ciało jak zwykle w takich chwilach przeszła magnetyczna iskra.
-Teraz właśnie ci nie powiem.
Chłopak momentalnie się zatrzymał i przyciągnął mnie dłońmi w talii. Odwrócił mnie tyłem do siebie i zdjął kaptur z głowy. Poczułam na twarzy materiał. Dłonie Harry'ego delikatnie odgarnęły moje włosy, tak, że na szyi pojawiła mi się gęsia skórka. Nienawidziłam, jak działał na mnie tak prostymi gestami. Zawiązał moje oczy i teraz cały czas trzymał mnie w talii. Najpierw szliśmy prostą drogą, potem Harry co chwila podnosił mnie delikatnie, omijając coś, co przeszkadzało.
-Jesteś dziwny.
Zaśmiałam się kiedy jego dłonie powędrowały do mojej twarzy aby odwiązać wstążkę. Moim oczom ukazała się  stadnina. Nie wierzyłam własnym oczom! Po polu biegały dwa piękne konie. Jeden był większy od drugiego. Byłam zachwycona! Zawsze chciałam się nauczyć jeździć, jednak rodzice tłumaczyli swój brak czasu dla mnie tym, że konie to niebezpieczne zwierzęta. Pragnęłam teraz rzucić się na chłopaka, intensywnie mnie obserwującego, co byłoby mocno niestosowne. Ale byłam mu tak wdzięczna za co! Myślałam, że nie pozwoli mi nawet wychylić się z pokoju. Czułam się skołowana, ale moja sympatia do Harry'ego rosła.
-Podoba ci się? Chcesz pojeździć?


Harry's poof

Bałem się, że po prostu powie, że chce wracać, do domu, czego oczywiście nie mogła zrobić po naszej wczorajszej umowie, ale i tak zabrałbym ją kiedy by o to prosiła. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale w ogóle nie jestem na nią zły za to wczorajsze. Teraz jedynie byłem ciekaw czy jej się podoba. Chciałem w jakis sposób wynagrodzić jej ciągłe siedzenie w domu i nic nie robienie.

Dziewczyna odwróciła się do mnie, jej oczy przepełnione były radością, na co odetchnąłem z ulgą.
-Jest idealnie! Dziękuję, serio, nie spodziewałam się. I Harry, wcale nie powinnam tego robić z racji tego co ty robisz mnie, ale... przepraszam za wczoraj. Nie chciałam uciekać...
Uciszyłem ją gestem dłoni i podszedłem do niej zmniejszając odległość między nami do minimalnej. Chwyciłem jej zaplątany kosmyk w palce.
-Za nic mnie nie przepraszaj. Masz prawo być zła za to co ci robię.
Przeszywała mnie wzrokiem, jej wielkie oczy patrzyły teraz na mnie z uczuciem, którego nie mogłem odgadnąć.
-Chodź, zabieram cię na wycieczkę po lesie konno.
Zawołałem szczerząc się jak głupi. Szybko wziąłem oszołomioną Vanessę na ręce i wsadziłem na mniejszego konia. Pozapinałem wszystkie zabezpieczenia i dosiadłem drugiego. Złapałem dziewczynę za rękę aby czuła się pewnie i ruszyliśmy w stronę leśnej dróżki.

Przez całą drogę rozśmieszałem Van, na co wybuchała gromkim śmiechem. Miałem wrażenie, że otworzyła się przede mną zupełnie. Opowiadała historie wzięte ze swojego życia, dzieciństwa. Ten widok, szczęśliwej Vanessy, powodował jakieś ciepło w sercu. Nigdy jej takiej nie widziałem.

Zdałem sobie sprawę, że tej dziewczynie potrzeba tylko chwila uwagi. Widocznie nikt tego wcześniej nie robił... Zauważyłem kilka razy, jej zdziwienie kiedy pytałem co lubi, co ją fascynuje. Obserwowałem ją dłuższą chwilę, co ją o oczywiście zirytowało. Była urocza, kiedy frustracja pojawiała się na jej twarzy.
-Co znowu?
-Nic, po prostu lubię kiedy się uśmiechasz.
Odpowiedziałem szczerze, na co dziewczyna spuściła głowę i zachichotała.

 Vanessa

Po godzinnej jeździe, Harry zatrzymał konie i zarządził piknik. To dobrze, bo byłam wykończona i głodna. Położyłam się na mostku obok siedzącego chłopaka i rozpięłam kurtkę. Harry przeszył mnie wzrokiem od góry do dołu i oblizał wargę. Byłam zbyt zmęczona, aby jakkolwiek na to zareagować.
-Jestem wykończona, ale przyznaję, że jazda na koniu przez las jest cudowna.
Chłopak z uśmiechem podał mi kanapkę i zapiął zamek mojej kurtki zatrzymując dłonie na moim brzuchu kilka sekund za długo, co sprawiło mi cholerną przyjemność.  Zjadłam szybko to co podał mi Harry i zamknęłam oczy rozkoszując się świeżym, leśnym powietrzem.
-Nie wracajmy.
Powiedziałam błagalnym tonem do chłopaka. Poczułam jego ciężar nad sobą, ale nie mogłam teraz otworzyć oczu i zatonąć w jego oczach ale.. ahh, za późno. Harry leżał na mnie podpierając się łokciami. Jedną dłonią odgarniał moje włosy za ucho.
-Chcesz zamarznąć w nocy, skarbie? Musimy wracać, za chwile będzie ciemno.
-Ale jeszcze nie teraz.
Poprosiłam go na co usmiechnął się serdecznie. Położył się obok mnie tak, że jedną dłonią gładził moje włosy a drugą trzymał na brzuchu.
-Harry, mogę cię o coś spytać?
-O wszystko, słońce.
Spiorunowałam go wzrokiem za te wszystkie zdrobnienia, ale kontynuowałam.
-Mówiąc wszystko, co dokładnie miałeś na myśli?
-Wszystko, co powiem.
-Dosłownie?
Spytałam, doszukując się chociażby jednego zaprzeczenia mojej teorii. Zauważył to jak się spięłam i natychmiast znalazł się nade mną.
-Van, nigdy nie dotknąłbym cię w sposób, którego byś się bała lub nie chciała, jasne?
Patrzył na mnie obserwując moją reakcje, moja twarz przejaśniła się od ulgi jaką poczułam, chociaż, nie wiem dlaczego coś mi się nie podobało w tym zdaniu, ale postanowiłam tego nie rozstrzygać.

Chłopak ucałował moje czoło i wstał aby przywołać konie.